Kartky: 2007 (ft. karol krupiak)
Tekst piosenki
Tekst piosenki
Kartky: 2007 (ft. karol krupiak)
Nowa historia z rana
To miejska jest ballada, codziennie taka sama
Z rana od razu Tramal, nieważne, gdzie wygrana
Liżę dziury po strzałach, liżę dziury po ranach
I tępo patrzę jak Makłowicz opierdala, kiedy ty smarujesz pantenol po dziarach
Ej, na mamę się mówiło "mama”, a nie "moja stara”
Moja była Beatka - szalona i kochana
Ale jak zajebałem, to uspokój się mama (spokojnie, dobrze, dobrze, będzie wszystko dobrze)
Czasami wybuchała, normalnie jest dziś dramat (kurwa, ja pierdolę)
Znowu mi na studia spierdoliła do Katowic, bana
Jest 2008, ja pod zgolonym wąsem koszula i katana
I kręcę lewe interesy z kolegami od szatana (ja pierdolę)
Znaczy żulami w bramach, ale nikt tego nie sprawdzi, no więc chyba jest gitara
Codziennie rano stresy, wieczorami kasyno, a potem na szampana (zdrówko)
Tak minęły mi studia, jest zimny wieczór grudnia, gorzoła leci w kranach
I to akurat prawda, zapytajcie się Jacka, był wtedy ze mną, naura
W grupie jak na weselu, zakaz wejścia, w hotelu imprezka była grana
W wydziale telewizji, gdzieś na targach katowickich, mi tam pokazałaś cycki
Podjechałem z kolegą, poszliście po mefedron, a ja po Colę z whisky
Wróciłem, to już wyszli, a zaraz się zaczynał znowu kącik towarzyski
U profesora, co go nie znam, bo przez cztery lata nie poznałem nawet wszystkich
A w życiu wtedy, że tera te dramy, to jak kłótnia typu Siara kontra Lipski
Po litrze wódy Józek znów zaprosił grubą Różę, no i poszli na dożynki (oh, oh)
I tańczyła mu na rurze od namiotu z browarem od lokalnej celebrytki (żebyś to widział, chłopie)
I kupił jej bochenek, i dwie pajdy z wiejskim serem, i takie cuksy – Iryski
Przeglądam sobie kadry, zanim znów zostanę sam w tym chorym cyrku na zaduszki
Znów piłem na cmentarzu, bo miałem urodzinki, z bezdomnym z jednej butli
Rano chłopaki szybko przynieśli szynkę, ciastka, wino i jakieś musli (dziena, wariaty)
Tyle, co zajebali w sklepie, tym 24, obok mojej starej podstawówki (zdrówko)
Jechałem osiemsetą, albo taksą z kolegą, zależy, jakie zyski
Nie znałem słowa "detoks", więc lekko leciał pieniądz, prawie było po wszystkim
Była tam taka Ela, pozdrawiam, bo do teraz ciepło, jak człowiek myśli
Jest słoneczna niedziela, a ja w czapce Mikołaja i w Air Maxach mi piździ
Nowa historia z rana
To miejska jest ballada, codziennie taka sama
Z rana od razu Tramal, nieważne, gdzie wygrana
Liżę dziury po strzałach, liżę dziury po ranach
I tępo patrzę jak Makłowicz opierdala, kiedy ty smarujesz pantenol po dziarach
Ona liże po jajach tego starszego pana
Nie pytała o imię, ciężko z pieniędzmi, wisi mnie na Instagramie – chała
Ty kliknij jej opinię, to może się rozwinie na privku jej piżama
Ostatnio odjebała, bo przesadziła z dopalaczami – jebana gówniara
Tera ją dupa boli, że przecież mnie nie było, a tamta pojechała
Się gypsy queen znalazła, zaraz potem jak zjadła to dwa razy skakała
Po buchu od Michała, po kresce od Damiana, po zdradzie od Adriana
Po seksie od Kordiana, po emce od Adama, po wódzie od Jakuba i to jest historia cała
Na zegarze już druga, ona odpala szluga, ogień gdzieś zapodziała
Mówisz, że chciałaś wracać, ale się tak zataczasz i nagle oszalałaś
Tam na zimnych przedmieściach rzuciła mnie na ziemię, dotyka mego ciała
Wbija mi zęby w szyję i pije krew do końca, jej magia się rozwiała
I spłynął rannym ciepłem, na tym, co razem z deszczem przeleciał na parapet
Kiedy do mnie pisała i tak pięknie śpiewała o niebie, które płacze
Potem coś o rodzinie, co był o niej film w kinie i leży na Powązkach
Nie rozumiałem tego, za dużo ćpam księżyca, a za mało wdycham słońca
To tam gadałem z Serbem, co mnie zaraził pięknem do życia i podróży
Jadł twarde narkotyki i zaczął mi z pamięci cytować "Imię róży" (bratan)
Ja miałem swoje jointy i zawsze byłem kiepski, jak chodziło o kreski
A jak mi dali emki, tom ledwo zszedł ze sceny, cały byłem niebieski
A jak wróciłem do Bytomia, to obok się wprowadził dobry wariacik – Szamat
I nie wiem skąd pochodził, ale się fajnie woził, za czterech dresów na raz (dobry utarg)
Jednak są pewne rzeczy, dusza się cieszy i płacze w jednym momencie na raz (oh, oh, oh)
Jak teraz potłuczona z butelkami na chodniku właśnie leży moja wiara
I piszę w pamiętniku, kiedy ty w notatniku mi piszesz wykład, nara (nara!)
I nie otwieram oczu, bo się boję, że cię nie ma i mówi to cała sala
I wiem, jaka jest cena, lecz nie wiem, czym jest scena, nie czuję swego ciała
I nie czuję już nic i wszystko na raz
Ojeboł się na grzybka, a taką fajną grzywkę, sąsiadka załamana
W holu gra pozytywka, ja próbuję być śmieszny, a za oknami dramat
To chłopaki z ferajny, a na przodzie tej bandy znowu naćpany Prałat
Kolędy i marszandzi, komendy, i wokandy, tu leci wszystko na raz
Ballada z ulicy, ulica mnie nie chowała (nie)
Byli tu, koło mnie, teraz leżą na oddziałach
Tutaj, gdzie w lipcu "obiad" krzyczała do ciebie mama
Żegnałeś znajomych, jadłeś obiad, a nie Xanax
Ulice, Katowice, na Mariackiej biorę łychę
Biegliśmy razem wolni, nie wiedziałem, co to życie
Na ławkach zostały te browary, stare bary
A pod ławką wolność, no i resztki naszej wiary
Dziś nie umiem usnąć, kryję się poduszką
Na tej sali dużo ludzi, ale jakoś cicho, pusto
Jutro się spotkamy na nie swoich urodzinach
Najebani ludzie znowu wzniosą dla mnie wiwat
Sam już nie wiesz, kiedy Ciebie opuszcza rodzina
2-21 – coś się kończy, nie zaczyna
Patrzyłem na Ciebie, jak kiedyś Walker na Vina
A wieczorem spotykamy Walkera i wina
Karuzela była obok bloku, a nie w głowie
Ubrudzone stroje, kolorowe pokoje
Jedno pozostało: dalej słuchamy "Ich Troje"
Dobra, zdrowie, potem, że się powie: "chyba już po Tobie"
Tęsknię za paleniem szlugów po szkolnych łazienkach
Pierwszym pocałunkiem, przy tym pierwsza butelka
Jeden Osiem L śpiewa: "Jak ci serce klęka"
Wakacje u babci, piłka i złamana ręka
Nowa historia z rana
To miejska jest ballada, codziennie taka sama
Z rana od razu Tramal, nieważne, gdzie wygrana
Liżę dziury po strzałach, liżę dziury po ranach
I tępo patrzę jak Makłowicz opierdala, kiedy ty smarujesz pantenol po dziarach
To miejska jest ballada, codziennie taka sama
Z rana od razu Tramal, nieważne, gdzie wygrana
Liżę dziury po strzałach, liżę dziury po ranach
I tępo patrzę jak Makłowicz opierdala, kiedy ty smarujesz pantenol po dziarach
Ej, na mamę się mówiło "mama”, a nie "moja stara”
Moja była Beatka - szalona i kochana
Ale jak zajebałem, to uspokój się mama (spokojnie, dobrze, dobrze, będzie wszystko dobrze)
Czasami wybuchała, normalnie jest dziś dramat (kurwa, ja pierdolę)
Znowu mi na studia spierdoliła do Katowic, bana
Jest 2008, ja pod zgolonym wąsem koszula i katana
I kręcę lewe interesy z kolegami od szatana (ja pierdolę)
Znaczy żulami w bramach, ale nikt tego nie sprawdzi, no więc chyba jest gitara
Codziennie rano stresy, wieczorami kasyno, a potem na szampana (zdrówko)
Tak minęły mi studia, jest zimny wieczór grudnia, gorzoła leci w kranach
I to akurat prawda, zapytajcie się Jacka, był wtedy ze mną, naura
W grupie jak na weselu, zakaz wejścia, w hotelu imprezka była grana
W wydziale telewizji, gdzieś na targach katowickich, mi tam pokazałaś cycki
Podjechałem z kolegą, poszliście po mefedron, a ja po Colę z whisky
Wróciłem, to już wyszli, a zaraz się zaczynał znowu kącik towarzyski
U profesora, co go nie znam, bo przez cztery lata nie poznałem nawet wszystkich
A w życiu wtedy, że tera te dramy, to jak kłótnia typu Siara kontra Lipski
Po litrze wódy Józek znów zaprosił grubą Różę, no i poszli na dożynki (oh, oh)
I tańczyła mu na rurze od namiotu z browarem od lokalnej celebrytki (żebyś to widział, chłopie)
I kupił jej bochenek, i dwie pajdy z wiejskim serem, i takie cuksy – Iryski
Przeglądam sobie kadry, zanim znów zostanę sam w tym chorym cyrku na zaduszki
Znów piłem na cmentarzu, bo miałem urodzinki, z bezdomnym z jednej butli
Rano chłopaki szybko przynieśli szynkę, ciastka, wino i jakieś musli (dziena, wariaty)
Tyle, co zajebali w sklepie, tym 24, obok mojej starej podstawówki (zdrówko)
Jechałem osiemsetą, albo taksą z kolegą, zależy, jakie zyski
Nie znałem słowa "detoks", więc lekko leciał pieniądz, prawie było po wszystkim
Była tam taka Ela, pozdrawiam, bo do teraz ciepło, jak człowiek myśli
Jest słoneczna niedziela, a ja w czapce Mikołaja i w Air Maxach mi piździ
Nowa historia z rana
To miejska jest ballada, codziennie taka sama
Z rana od razu Tramal, nieważne, gdzie wygrana
Liżę dziury po strzałach, liżę dziury po ranach
I tępo patrzę jak Makłowicz opierdala, kiedy ty smarujesz pantenol po dziarach
Ona liże po jajach tego starszego pana
Nie pytała o imię, ciężko z pieniędzmi, wisi mnie na Instagramie – chała
Ty kliknij jej opinię, to może się rozwinie na privku jej piżama
Ostatnio odjebała, bo przesadziła z dopalaczami – jebana gówniara
Tera ją dupa boli, że przecież mnie nie było, a tamta pojechała
Się gypsy queen znalazła, zaraz potem jak zjadła to dwa razy skakała
Po buchu od Michała, po kresce od Damiana, po zdradzie od Adriana
Po seksie od Kordiana, po emce od Adama, po wódzie od Jakuba i to jest historia cała
Na zegarze już druga, ona odpala szluga, ogień gdzieś zapodziała
Mówisz, że chciałaś wracać, ale się tak zataczasz i nagle oszalałaś
Tam na zimnych przedmieściach rzuciła mnie na ziemię, dotyka mego ciała
Wbija mi zęby w szyję i pije krew do końca, jej magia się rozwiała
I spłynął rannym ciepłem, na tym, co razem z deszczem przeleciał na parapet
Kiedy do mnie pisała i tak pięknie śpiewała o niebie, które płacze
Potem coś o rodzinie, co był o niej film w kinie i leży na Powązkach
Nie rozumiałem tego, za dużo ćpam księżyca, a za mało wdycham słońca
To tam gadałem z Serbem, co mnie zaraził pięknem do życia i podróży
Jadł twarde narkotyki i zaczął mi z pamięci cytować "Imię róży" (bratan)
Ja miałem swoje jointy i zawsze byłem kiepski, jak chodziło o kreski
A jak mi dali emki, tom ledwo zszedł ze sceny, cały byłem niebieski
A jak wróciłem do Bytomia, to obok się wprowadził dobry wariacik – Szamat
I nie wiem skąd pochodził, ale się fajnie woził, za czterech dresów na raz (dobry utarg)
Jednak są pewne rzeczy, dusza się cieszy i płacze w jednym momencie na raz (oh, oh, oh)
Jak teraz potłuczona z butelkami na chodniku właśnie leży moja wiara
I piszę w pamiętniku, kiedy ty w notatniku mi piszesz wykład, nara (nara!)
I nie otwieram oczu, bo się boję, że cię nie ma i mówi to cała sala
I wiem, jaka jest cena, lecz nie wiem, czym jest scena, nie czuję swego ciała
I nie czuję już nic i wszystko na raz
Ojeboł się na grzybka, a taką fajną grzywkę, sąsiadka załamana
W holu gra pozytywka, ja próbuję być śmieszny, a za oknami dramat
To chłopaki z ferajny, a na przodzie tej bandy znowu naćpany Prałat
Kolędy i marszandzi, komendy, i wokandy, tu leci wszystko na raz
Ballada z ulicy, ulica mnie nie chowała (nie)
Byli tu, koło mnie, teraz leżą na oddziałach
Tutaj, gdzie w lipcu "obiad" krzyczała do ciebie mama
Żegnałeś znajomych, jadłeś obiad, a nie Xanax
Ulice, Katowice, na Mariackiej biorę łychę
Biegliśmy razem wolni, nie wiedziałem, co to życie
Na ławkach zostały te browary, stare bary
A pod ławką wolność, no i resztki naszej wiary
Dziś nie umiem usnąć, kryję się poduszką
Na tej sali dużo ludzi, ale jakoś cicho, pusto
Jutro się spotkamy na nie swoich urodzinach
Najebani ludzie znowu wzniosą dla mnie wiwat
Sam już nie wiesz, kiedy Ciebie opuszcza rodzina
2-21 – coś się kończy, nie zaczyna
Patrzyłem na Ciebie, jak kiedyś Walker na Vina
A wieczorem spotykamy Walkera i wina
Karuzela była obok bloku, a nie w głowie
Ubrudzone stroje, kolorowe pokoje
Jedno pozostało: dalej słuchamy "Ich Troje"
Dobra, zdrowie, potem, że się powie: "chyba już po Tobie"
Tęsknię za paleniem szlugów po szkolnych łazienkach
Pierwszym pocałunkiem, przy tym pierwsza butelka
Jeden Osiem L śpiewa: "Jak ci serce klęka"
Wakacje u babci, piłka i złamana ręka
Nowa historia z rana
To miejska jest ballada, codziennie taka sama
Z rana od razu Tramal, nieważne, gdzie wygrana
Liżę dziury po strzałach, liżę dziury po ranach
I tępo patrzę jak Makłowicz opierdala, kiedy ty smarujesz pantenol po dziarach
Tłumaczenie piosenki
Kartky: 2007 (ft. karol krupiak)
Nie ma jeszcze tłumaczenia dla tego utworu
Bądź pierwszy i dodaj swoje tłumaczenie
Reklama
Reklama
Inne teksty wykonawcy
Kartky: 2007 (ft. karol krupiak)
-
Czarny Punkt
- Kartky
-
strach
- Kartky
-
mroczna wieża (prod. premixm)
- Kartky
-
jesienne demony
- Kartky
-
przyjacielu
- Kartky
Skomentuj tekst
Kartky: 2007 (ft. karol krupiak)
Pisz jako Gość
4000 znaków do wpisania
Twój komentarz może być pierwszy
Reklama
Reklama
Polecane na dziś
Teksty piosenek
-
Znak pokoju (feat. Justyna Steczkowska, Sopot 2022)
Doda
„Boisz się uwierzyć, że istnieje jeszcze taki ktoś, Kto powie, że pomoże, A nóż wepchnie ci gdy nagle spuścisz wzrok Ja też tak mam I każdy ma Już dosyć! Świat nie jest zły, lecz warto wiedzieć”
-
SPACE MAN (Wielka Brytania - Eurowizja 2022)
Sam Ryder
„If I was an astronaut, I'd be floating in midair And a broken heart would just belong to someone else down there I would be the centre of my lonely universe But I'm only human and I'm crashing down”
-
Hold Me Closer (Szwecja - Eurowizja 2022)
Cornelia Jakobs
„No need to apologise Cuz there’s nothing to regret Well this is not what I wanted Guess all the good things come to an end So baby bye bye, wish you the best But most of alI I wish that I could”
-
In Corpore Sano (Serbia - Eurowizja 2022)
Konstrakta
„Onas eroproc ni somrefne snem Koja li je tajna zdrave kose Megan Markl? Koja li je tajna? Koja li je tajna zdrave kose Megan Markl? Koja li je tajna? (Koja li je tajna?) Mislim da u pitanju je ”
Użytkownicy poszukiwali
Teksty piosenek
- kartky 2007 słowa●
Reklama
Ostatnio wyszukiwane
Teksty piosenek
Wybrane
Teksty piosenek
-
Tryumfy Króla Niebieskiego
- Arka Noego
-
Święty Mikołaj (I ty możesz zostać Świętym Mikołajem)
- Arka Noego
-
Z Planem (prod. Smokin)
- Włodi
-
W stronę gwiazd
- Arka Noego
-
Stróż
- Arka Noego
-
Ty tylko Ty
- Arka Noego
-
Tup tup, Puk puk
- Arka Noego
-
Ta piosenka jest dla mamy
- Arka Noego
-
Tylko to chcę powiedziec
- Arka Noego
-
Twoje Światło
- Arka Noego
Reklama
Tekst piosenki 2007 (ft. karol krupiak) - Kartky, tłumaczenie oraz teledysk. Poznaj słowa utworu 2007 (ft. karol krupiak) - Kartky. Znajdź teledyski, teksty i tłumaczenia innych piosenek - Kartky.
Komentarze: 0